sobota, 17 stycznia 2015

w lusterku:)

Uzupełniania minionego tygodnia ciąg dalszy.  Dziś wieczorem mam czas, bo po całodniowej bieganinie (cały czas zmieniam wnętrza i kuchnię właściwie zmieniać skończyłam, więc wkrótce cosik tu naskrobię) i przygotowaniach do przyjścia znajomych, którzy okazało się, że jednak nie przyjdą, deserek i wykwintną kolacyjkę wtrząchnęliśmy sami i teraz z pełnymi brzuchami na kanapce sadełko hodujemy. Wściekłam się ździebko, bo troszkę się napracowałam, poćwiczyć nie zdążyłam, a tu klops. Ale jak już się wyszykowałam, makijaż delikatny sobie machnęłam, to już na ćwiczenia się nie zdecyduję, co najwyżej kółkiem pokręcę, żeby sumienie zagłuszyć. W czwartek nie chciało mi się biegać z samowyzwalaczem, fotografa żadnego w domu nie było, więc postanowiłam selfie machnąć. W roli głównej moje ukochane, podarte boyfriendy. Całe szczęście, że u nas w pracy nie ma jakiegoś sztywnego dresskodu, bo bym się pocięła, gdyż ponieważ nienawidzę sztywnych ubiorów w stylu garsonka, garnitur etc.
Dżinsy cropp
buty deichmann
kurtka biedronka
reszta lumpeks:) 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz