piątek, 27 marca 2015

Supermenką być:)

Czego to ja bym nie chciała...zrobić w ciągu dnia...Zrobiłam sobie test kobiety doskonałej (nie, żebym testom wierzyła, tak po prostu z ciekawości) i wyszło, że cierpię na syndrom supermenki...Coś w tym jest, bo u mnie musi być wszystko doskonałe, albo wcale. Niestety to wcale rzadko ma miejsce. No więc podjęłam się zadania (ja pierniczę toż to kolejny obowiązek, ale krótkotrwały na szczęście)eliminacji zajęć moich w ciągu dnia, których nie muszę zrobić. Szczęścia nie dają i zabierają cenny czas. Taki minimalizm dotyczący obowiązków, które sama na siebie nakładam. Trudne to się wielce do zrealizowania okazało, ale małymi kroczkami osiągnę swój cel. W końcu jestem supermenką:) 

Dlaczego się tego podjęłam? Zrozumiałam, że nie dam rady całe życie spać po 4 godziny i funkcjonować na wszystkich frontach. Moment kryzysowy? Kiedy w trakcie pracy bezmyślnie płaszcz zaczęłam wkładać i do domu się szykować w środku dnia, kiedy zamiast do klasy zmierzać, dziennika namiętnie szukałam, który już w klasie na mnie czekał. No parę takich kwiatków mogłabym tu przytoczyć. Po prostu się nie da być doskonałym. I to nie oto chodzi, że ja doskonała pragnęłam być, co to to nie, wcale świadomie na siebie tych moich rozlicznych obowiązków nie brałam, tak po prostu wyszło, bo chciałam zrobić, a jeszcze to i to, przecież zdążę, dam radę. Która z Was do mnie częściej zagląda to wie, że był czas, że nawet posty codziennie wstawiałam. Matko, kiedy ja to robiłam, w którym międzyczasie?

Drogą eliminacji, niezwykle trudnej, udało mi się tak zorganizować, że obecnie śpię 5, a nawet przy dobrych podmuchach 5 i pół godziny. Właściwie z niczego nie zrezygnowałam, tylko rozplanowałam i rozciągnęłam w czasie, bo do rezygnacji w moim przypadku daleka droga.
Zastanawiam się, czy jestem postrzegana jako sfrustrowana stara zrzęda...I wychodzi mi, że trochę (próbuję złagodzić to co myślę) tak. Bo dotychczas jak czegoś nie udało mi się czegoś zrobić miałam poczucie porażki. 

Mój minimalizm niewielki wprowadziłam z początkiem ubiegłego tygodnia i powoli się uczę, przyzwyczajam się do machnięcia ręką, na niezrealizowane plany. Nauczę się. Tak, jak nauczyłam się odpoczywać w niedzielę.

Ach i dzisiaj mam wolne, mam trochę roboty, jak to zwykle, ale zamierzam się tym czasem delektować, cieszyć każdą chwilą. Odnajdę szczęście bawiąc się z synami, może wyjdę z psami na spacer, taak poszukam szczęścia, a sprawdziany niech sobie leżą, a co tam...   

A Wy? też jesteście supermenkami? Gonicie za perfekcją czy umiecie zrezygnować z  jakieś życiowej roli?

No to się uzewnętrzniłam, teraz czas na kreację:) Iście jak dla supermenki w wojskowym stylu hehe:)
Bo dyscyplina musi być, nie ma to tamto:)
Jedyne w co zainwestowałam parę pipów w tej kreacji to szelki, których aż trzy pary w różnych kolorach kupiłam i zamierzam Wam pokazać. Dziś pierwsze morowe:) Reszta ciuchów z sh:)










Po przejrzeniu tych zdjęć w większym formacie i w brylach stwierdzam, że ta kombinacja, była u mnie po raz pierwszy i ostatni:)

Udanego weekendu:)