niedziela, 15 lutego 2015

niedziela

Czytam Wasze komentarze i wierzcie mi dosłownie się czerwienię. Masakra ile komplementów się człowiek naczyta i od razu rośnie i rośnie, a serducho puchnie z dumy, że wysiłek się opłacił:)

Dziś niedziela taka trochę walentynkowa. Wczoraj zbieraliśmy siły po imprezce, ale dziś korzystając, że dzieciątka moje najukochańsze daleko, wybraliśmy się na... randkę? Tak, biorąc pod uwagę okoliczności to była to randka. Tylko kwiatów zabrakło, muszę to hasbendowi wypomnieć;)

Wieczorkiem w sobotę podjęliśmy tę ważką decyzje o wypadzie na miasto no i padło na kino. W naszych okolicach zero szans na wbicie się, wszystko porezerwowane, więc wyruszyliśmy w szerszy świat. Nie dalej, jak wczoraj pisałam, że na Greya mnie nie ciągnie, bo książki jakoś mnie nie urzekły. Zaraz wróć, pierwszą część przeczytałam z przyjemnością (takie sceny erotyczne, są rzadkością w literaturze, którą czytam), ale druga i trzecia to już zwykły romans podkręcany tym seksem i jakoś mnie rozczarowały. Ale na co tu iść? Chętnie bym poszła na Ziarno prawdy, ale właśnie jestem w trakcie czytania książki i nie miałam ochoty zepsuć sobie tego czytania, Poszłabym na Wkręconych, ale małżonek mój uparł się na Greya, bo nie czytał, i chciał fenomen ten poznać. Więc ok poszliśmy na Greya. I .... i nic, wolę jednak bardziej wartą akcję, jak coś się na ekranie dzieje, a tam ... Nie wiem mam mieszane uczucia. Niby film nie jest zły, ale żebym była pod wrażeniem? Zdecydowanie nie. A Wam jak się podoba książka/ film?

A pogodę na randkę mieliśmy super. I korzystając okazji małżonek mój pstryknął mi focie na dworku, nawet bez kurtki, na prawdę, w słonku przyjemnie było. Już by mogła taka pogoda jak dla mnie zostać:)
Kreacja moja - sh, byty stare jak świat z deichmanna i torba równie stara - mohito