Nie miałam czasu tu zaglądać zbyt często, a o wpisie to mowy nie było, ale fotek (nadal słabiutkich i to oczywiście w kuchni, przed pracą) małżonek kilka mi strzelił. Już nie wspomnę ile z nich nadaje się do usunięcia, bo ujęcia są iście dziwaczne. Ponadto, stwierdziłam, że już we wtorek wyglądałam jak zombie, bo jednak cztery godziny to stanowczo za mało. W związku z tym walnęłam sobie jakąś cudną maseczkę, mającą cerę mi rozświetlić, ale tego cudu nie dostrzegam. Zebrałam zatem kilka zdjęć z czarnymi spodniami w roli głównej. Myślę, że dwa miesiące mogłabym chodzić w czarnych spodniach i zmieniać tylko górę, bo do czerni to jednak wszystko pasuje. Wszystkie prezentowane przeze mnie ciuchy pochodzą z lumpa:) prócz butów, lecz wszystkie już zdaje się wcześniej wystąpiły.
PS. 1.Dopiero, jak zdjęcia powiększyłam, to zajarzyłam, że w pn miałam spodnie w pepitkę, ale ciemne jednak, więc niech zostaną.
PS.2. Fryzura już mi się nie podoba, chyba będę zapuszczać;)
PS 3. O płaszczu w kratkę mogę zapomnieć, waśnie się sprzedał mój rozmiar;(