czwartek, 12 lutego 2015

czwartek

Jutro znów impreza i znów mi się nie chce iść, najchętniej zaległabym sobie z książką, zwłaszcza, że jednak to nie sobota, kiedy człowiek może sobie troszkę dłużej rano pokimać i wypoczętym iść balować. Niestety praca jutro mnie wzywa i nic z tym nie da się zrobić. Jednak, gdy się tak zastanowię, to impreza w zeszłą sobotę musi być zaliczona przeze mnie do wielce udanych, a też mi się iść nie chciało, więc może coś w tym jest:) Nie zrobiłam sobie foty w kreacji z tejże zabawy, gdyż ponieważ nie zdążyłam, a potem pomyślałam sobie, że i tak idę za tydzień w tym samym to stratę nadrobię. A tu surprise:) Małżonek mój najmilszy wyszedł z inicjatywą, cobym sobie coś nowego sprawiła. No to mi dwa razy nie trzeba powtarzać i w szale zakupowym dwie kiecki kupiłam na bardzo sympatycznej wyprzedaży. Kiecki owszem tanie za dwie 6 dyszek dałam, ale po powrocie do chałupy okazało się, że żadne posiadane przeze mnie buty nie są dość zacne do tych kreacji. No cóż, tu obcasik zdarty, tam zdarty, tu coś odłazi i tam też. Nic innego mi nie zostało, jak po buty się udać. Jestem zupełnie wyczerpana tymi zakupami i stwierdzam, że poszłabym sobie w starej sukienusi i kłopotów byłoby mniej. Buty w końcu kupiłam, ale prawy mnie tak pije, że nie wiem jak ja w nich przeżyję. Mam problem z szpilkami tudzież czółenkami, moja prawa stopa jest ździebko większa i albo mi lewy klapie albo prawy jest ciasny. Dobrego wyjścia nie ma:( A z sukienką to zaszalałam, takiej mini to ja jeszcze nie miałam, nawet w czasach kiedy jeszcze mi wypadało w takiej chodzić, ale co tam, raz się żyje. W mieścinie takiej, a nie innej przyszło mi żyć, i tak mnie obmówią i tak, więc niech przynajmniej mają o czym:)

Chłopaki moje od jutro na ferie wyjadą i taaak mi się serducho ściska. Niby chcę odpocząć i w ciszy błogosławionej pobyć, a jednak już mi tęskno, choć jeszcze nie wyjechali. Na szczęście ( a jednak) we wtorek już się zobaczymy, bo do nich dojadę:) Ferie, nareszcie... Styrana jakaś taka jestem, odpocząć muszę i to w trybie natychmiastowym, byle jutro przeżyć:)

Dziś ma kreacja czwartkowa. Nie specjalnie byłam do niej przekonana. Kocham wszelkiej maści koszule, ale teraz za chłodno, żeby w samej tej szacie paradować. Jednak tęskno mi do nich niezmiernie, więc sweterek na wierzch postanowiłam zarzucić.  Sweterek odziedziczyłam po mamie i niby jest cudny i kolorek i sploty, a jednak coś w nim mi nie gra. Ostatecznie na fotach tak źle nie wygląda... Sama nie wiem.

Wszystko z lumpa (sweter od mamy też, z niej nawet lepsza łowczyni ode mnie:))