niedziela, 4 stycznia 2015

plany

Zajmuję się wszystkim, byle tylko nie pracować. I właśnie wczoraj wpadłam na pomysł, coby odświeżyć chałupę. Kasy za bardzo nie mam na ekstrawagancje i jakby nie patrzeć jakiś wielki remont nie jest mi potrzebny, więc zmiany będą delikatne, rozciągnięte w czasie, zwłaszcza, że namówiłam męża (choć specjalnie się nie starałam - szybko podłapał pomysł i napalił się na równi ze mną) na poprawki/naprawki na zasadzie zrób to sam. Ha i to się nazywa wyzwanie. Poprawki będą polegały głównie na zmianie kolorów ścian, mebli i tkanin. Również tych tapicerowanych, bo uznałam, że zmiana tapicerki krzesła jest prościusieńka. Taaa... Zobaczymy. Postaram się zrobić w miarę czytelne zdjęcia "przed", a po zakończonych pracach (może w czerwcu hehe) "po". Siędzę zatem od wczoraj, przytulam komputer i przeglądam liczne fotki coby się zainspirować, ale tyle tego jest, że chyba zostanę przy swoich pomysłach, które z każdą chwilą się mnożą i jakoś nic wspólnego nie mają z tym co oglądam, więc nie zamierzam żadnych cudzych zdjęć tu umieszczać. Wnętrza, które obejrzałam są na prawdę cudne, ale jakoś stwierdziłam, że moje też niczego sobie, więc może się uda? Tylko ten czas nieszczęsny nie chce się rozciągnąć. Ostatnio wyliczyłam, że gdyby doba trwała 30 godzin to byłoby w sam raz, a tak codziennie o te minimum 4-6 mi brakuje. Jeszcze tylko dwa dni wolności i to raczej względnej, bo jednak do pracy muszę się przygotować. Boli to, że hej.
Zatem dziś muszę jeszcze koniecznie poczytać, bo dostałam świetną książkę od bratowej mej jedynej, kryminalik calkiem całkiem. A muszę przyznać, że w kryminałach ostatnio nie gustowałam. Wolę raczej jakieś obyczajówki, coby się nie denerwować przy lekturze, faktem jednak jest, że coraz rzadziej jakakolwiek wciągała mnie, tak do głębi. No tak, książka niezła, ale żebym ja sobie teraz tytuł, tudzież autora przypomniała to szans nie ma, a lecieć sprawdzić też mi się nie chce, więc na ten czas polecić nie mogę, ale następnym razem się przygotuję. Z zapamiętaniem czytadeł jakichkolwiek niestety zawsze mam problem, stąd pomysł, żeby synek mój starszy również bloga założył i swe książki przeczytane króciutko opisał, bo czuję w kościach, że przypadłość moją odziedziczył. Niestety posta jednego stworzył, w którym całe dwa zdania spłodził i na razie tyle, za to filmiki jakimś cudem pościągał. Wracając do tej pamięci czytelniczej mojej słabej, to problem mam z tym niezmierny, bo nie raz człowiek by chciał inteligentną rozmowę w towarzystwie o literaturze pociągnąć, atu dziura w pamięci i lipa. Poza tym nie raz zdarzyło mi się przeczytaną wcześniej knigę z biblioteki do chałupy przytargać. Taki feler.
Miałam plany noworoczne wypisać, a rozbujałam się raczej nie na temat, no i  żadnej ładnej foty dla mojego posta nie mam;)
A zatem...
- chałupkę odnowić 
- pracę zawodową wykonywać z sercem, bo lubię ją przecież
- edukacji dzieci moich dopilnować
- bloga nie zapuścić, bo ma być moją odskocznią i przyjemnością
- angielski doszlifować 
- nie przytyć ;)
- w pieczeniu placków się podszkolić
- przyjaźnie utrzymać ( co w natłoku zajęć jest czasem trudne)
- przyjaźnie nowe nawiązać
- wyjazd jakiś fajny z rodzinką zaliczyć
- męża porozpieszczać
- i siebie samą też ;)

Łoo matko i córko, ale nawymyślałam.


Po prostu szczęśliwą być, czego życzę wszystkim, nielicznym zaglądaczom:)