Fot mi się nazbierało, bo Starszak mi je robi niemalże codziennie (niemalże, bo w weekendy, jeśli nigdzie się nie wybieram, to wiecie geterki wciągam i chałupę ogarniam). Nazbierało mi się ich trochę, więc dziś krótko. Wrzucam foty, które sama robiłam, gdy pogoda, jeszcze przyjazna nie była, do sterczenia na dworze, a uwiecznić chciałam, co na siebie wdziewam. Zatem kilka (jak to przeczytałam u Starej Lumpeksiary) samojebek Wam pokażę:) A w roli głównej w obydwu odsłonach - koszula:) wiecie, ciuch mój ulubiony:)
Nie mogłam się oprzeć i wstawiłam wszystkie fotki, a przeglądając je nieźle się uśmiałam, bo stwierdziłam, że w tego typu zdjęciach jakaś taka, nazwijmy to - kreatywna jestem i minki przeróżne, i pozy przeróżne Wam prezentuję. A przy innym fotografie (Starszaku, tudzież mężu moim) w nieśmiałość jakąś popadam i nawet uśmiech rzadko się wkrada. Nie wspomniawszy już w ogóle, że na fotach mych oglądacie zazwyczaj obejście chałupy mojej, bo na ulicy, przy ludziach jakoś jeszcze odwagi ne mam. Ryktyk ze mnie modelka:)
Udanego, gorącego weekendu:)