Nabrałam tłuszczyku ( waga za diabła nie chce mniej pokazywać). I znów muszę się pilnować. Takie życie. Jak się człowiek z genem grubasa urodził to walczyć musi cały czas. A ja sobie wiosła popuszczałam powoli aczkolwiek regularnie. No i popłynęłam. a żeby ten tłuszczyk ulokował się w miejscu pożądanym (czyt. w cyckach) to nie, gdzież tam. Wszystko zaraz w biodra i brzuszysko poszło. Zatem czas podjąć wyzwanie i zacisnąć pasa z żarciem. Przede wszystkim w weekendy, bo to właśnie wtedy pozwalałam sobie na więcej. Nie żeby to pączki były, czy serniki i inne pyszności na myśl o których ślinka sama leci, ale same zdrowe jedzonko tj. orzeszki i inne bakalie - oczywiście w hurtowej ilości i chlebek z pełnoziarnisty z śliweczką - mniamuśny - rzecz jasna - opakowanie na raz;) i tak dalej i tak dalej. Nic to, ograniczę ilość i musi być dobrze, więc trzymajcie kciuki. I Broń Boże - to żadne postanowienie noworoczne - w te nie wierzę - jakoś nigdy mi nie wyszły (pewnie dlatego nie wierzę). Po prostu przyszedł czas się ogarnąć. A jak ja sobie coś umyślę to klękajcie narody - musi się udać:)
Pogoda jest jaka jest, wiecie same. Zimno jak diabli, śnieżnie...Wiem, że o zdjęciach w plenerze (oczywiście wkoło chałupy) w taką pogodę nie mam co marzyć. Raz, że Starszaka męczyć nie będę, bo stracić mogę mojego jedynego fotografa, a dwa, że czasowo się trochę wymijamy i póki co jak ja wracam z roboty to ciemno już jest na dworze, a gdy trochę później wychodzę to syn mój już w szkole zdobywa szczyty edukacji. W związku z tym ( ściągając trochę od moich ulubionych blogerek) przeglądy tygodniowe postaram się robić. Takie wiecie w lusterku, w sypialce, tam gdzie ująć mogę me boskie, lekko utuczone ciałko w pełnej okazałości.
Plan ten powstał właściwie już jakiś czas temu, dlatego też jestem w posiadaniu kilku takowych ujęć, choć są jeszcze z początku grudnia. Potem tak jakoś energii mi zbrakło, ale liczę, że chwilowe to było załamanie. Zresztą postanowiłam zamieszczać posty i komentarze zgodnie ze swoim sumieniem, tj. wolnym czasem, ochotą i weną do wysmarowania choć kilku słów. Zatem częstotliwość nawet mi nie jest znana.
No to startujemy:)
Dzień I
Spódnica letnia i wielkie swetrzysko:) Moje ulubione w tym roku:)
Dzień II
Portasy na kant i adiki - zestaw ulubiony:)
Dzień III
Tym razem sukienka letnia i swetrzysko z liskiem, choć za bardzo go nie widać, ale to rude, to zdecydowanie lisek:)
Dzień IV
lekki odpał stylizacyjny - krawat męża do bluzy:)
Dzień V
Zdaje się, że porą nocną zdjęcie robione (sorki za bajzel w tle)
Pozdrówka serdeczne i do szybkiego:)
kochana rób te 'tygodniówki' bo masz wiele ciekawych pomysłów, warto je upamiętniać :)
OdpowiedzUsuńbiały sweter i spódnica w kropki to mój nr1 :)
kochana moje ulubione zestawy to 1 i 3
OdpowiedzUsuńjedynka jest cudna i już wiem, że na wiosnę muszę sobie sprawić takie buty :)
takie podsumowania są super - sama je robię i wiele z nich czerpię :)
pozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion :)
Tłuszczyk na zimę zawsze się gdzieś chce upchać, wiem to z własnej autopsji. A żeby nie zwariować to żartuję czasem sobie i gdy coś za dużo pochłaniam to mówię wtedy- OBY MI POSZŁO W CYCKI. I idzie:)
OdpowiedzUsuńPierwszy i drugi zestaw super!
2! Bardzo mi się podoba to zestawienie.
OdpowiedzUsuńZ takim aparatem możesz i domowe foty nam pokazywać, powodzenia w diecie :)
OdpowiedzUsuńWszystkie fajne - ale drugi moj ulubiony:)
OdpowiedzUsuńJa tez musze sie zabrac za swoj tluszczyk powiateczny;);) Tylko jakos silna wole trzeba zalapac, hahaha. A Tobie wytrwalosci zycze w postanowieniu nienoworocznym;)
Buziaki! Anka
Ja nie wiem kompletnie gdzie Ty ten tłuszczyk chowasz, bo chowasz znakomicie, bujdy nam tu opowiadasz, że Cię przybyło ;) Ale pora zimowa, to wiesz, każdej nam tu i ówdzie rośnie ;) Ja tam jak nigdy zaczęłam objadać się krakersikami.
OdpowiedzUsuńTrzeci i czwarty jak dla mnie super zestawy.
Pozdrawiam cieplutko.
Właśnie: dlaczego nigdy nie idzie w cycki? U mnie wystarczy kilka dni z ciastem lub innymi słodkościami i od razu widać zaokrąglony brzuszek... a spalanie tego? Niemożliwe...
OdpowiedzUsuńŚwietne buty z 3. stylizacji. Sama lubię takie nosić, szczególnie teraz, gdy śnieg na dworze. ;]
Drugi zestaw wygrywa,, tuż za nim jest dzień III :-)
OdpowiedzUsuńTaka niesprawiedliwość... mi nawet w ciąży w cycki nie poszło. Też teraz walczę, ja sobie ponastanawiałam sporo na nowy rok. Póki co uważam, że idzie mi w miarę przyzwoicie (ok, opuściłam dwa dni ćwiczeń jak miałam zjazd). Tak czy siak Twojego tłuszczyku absolutnie nie zauważam, a i rób takie przeglądy ;) Super :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńA mi się najbardziej podoba całość z liskiem!
OdpowiedzUsuńJa nie postanawiam, bo zawsze na odwrót wychodzi. Teraz eksperymentalnie postanowiłam od nowego roku nie przeklinać. I co? I dupa :D
Hmm nie widzę u Ciebie żadnego 'powiększenia' masy ;), no ale niech będzie - na słowo wierzę. Zimą to ciężko - po pogoda nie taka, jak piszesz, a to kawałek czekolady, czekolada na gorąco, serniczek umilają czas i... tylko czas. Kicham, prycham, więc na basen wybrać się nie wybieram, to nie pomaga czekoladkom ;).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z takiego 'przeglądowego posta', Ewa ma taki cotygodniowy cykl, który bardzo lubię. Adidasy królują :), a ten dzień drugi to mój absolutny faworyt !! :)
Pozdrawiam!
Dzień trzeci bosko :) fajna spódnica!
OdpowiedzUsuńNie widać żadnego tłuszczyku u Ciebie, w każdej z tych stylizacji wyglądasz fajnie.
OdpowiedzUsuńJeśli tak owy posiadasz , tam czy siam ( o tłuszczyku piszę ;) ) to skrzętnie go ukryłaś , sprytnie zamaskowałaś .Śmiało użyję wyznania ,że jest dobrze ! :)))
OdpowiedzUsuńhttp://karuzelka.blogspot.com/
Uśmiechnij się kochana Irmo, w tym Ci jest najładniej...Ja też nabrałam tłuszczyku, ale już coś tam udało mi się zbić. Mocno Cię ściskam i prosimy o nowego posta;)
OdpowiedzUsuń