"Nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe" cytat sczytany przez moją mamę na jakimś nagrobku, być może przekręcony. Padł dziś (po raz kolejny, bo to jej ulubiony) jako podsumowanie wywodu mojej babki na temat przemijania i życia po śmierci. Ciężkie tematy, aż brzuch mnie rozbolał:(
Dwa dni spędzone w rodzinnym domu, mieście. Zawsze jak wracam dopada mnie uczucie rozdarcia, bo jednak tęsknię za rodziną, ale jednak to tutaj, u siebie czuję się dobrze. Przemierzając ulice miasta mego dzieciństwa zawsze dopadają mnie jakieś strzępki wspomnień, jakiegoś rozrzewnienia, nie umiem tych uczuć jakoś sprecyzować, nie wiem czy są pozytywne. Już nic mnie tam nie ciągnie, już wielu ludzi nie pamiętam, bo znajomości te dalsze umarły, a bliższe też sporadyczne, a jednak tęsknię. Tu gdzie mieszkam, jest dom moich dzieci ich życie. A moje? Nie pracuję tu gdzie mieszkam, nie znam wielu ludzi, owszem nowe przyjaźnie zawarte, ale nadal mimo 10 już lat tutaj, nadal nie jestem tutejsza. Już nie tam jest mój dom, a jeszcze nie tutaj. Rozdarcie totalne, poczucie braku przynależności, jakby nie było dla mnie miejsca ani tam, ani tu.
I zawsze, ale to zawsze to uczucie mnie ogarnia, gdy na chwilę pojadę do rodziców, a potem wracam. Jutro mi przejdzie. Na szczęście:)
Dzisiejsze zdjęcia ze ścianki u mamy. Takie se, bo starszak robił, a że robił to na ściankę ze mną się pchał tak jak młodszy, bo on przecież za fotografa robi;)
Ciuchy - sh, torebka Centro, kurtka Biedronka
Mi już to chyba przeszło. Wracam w rodzinne strony z sentymentem, ale to w Będzinie ułożyłam sobie życie (choć to tak prowincjonalne miasto, że niewiele się różni od mojej zabitej dziurami wiochy ;) (o przepraszam na wiosce jest znacznie ładniej :D)).
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój energetyczny styl mamusiu :D!!!
wiesz, ja u siebie też mam życie poukładane i innego sobie nie wyobrażam, ten sentyment nawiedza mnie tylko sporadycznie:)
UsuńKochana "tam Twój dom, gdzie serce Twoje", to zupełnie zrozumiałe uczucia...Niestety nie można być w dwóch miejscach jednocześnie a wyglądasz jak zwykle uroczo:) No i przystojnego masz synka;) Buziaki:*
OdpowiedzUsuńDokładnie:) Dzięki:)
UsuńJa o ponad 10 lat co jakis czas sie przeprowadzam, a miast rodzinnych mam dwa. katowice w ktorych sie urodzilam i krakow w krptorym mieszkalam od 12 rz...do Matury . A potem to juz lecialo -Poznań, Katowice, Kęty, Andrychów, Kraków, Bielsko-Biała, Kraków, Luksemburg...chyba najbardziej teraz czuje sie stąd...a moze dlatego ,ze 50% mieszkancow Luksemburga jest skąś i o relacje łatwiej, bo ludzie są bardziej otwarci, i łatwiej o wsparcie ...niż w Pl ,gdzie liczą sie bardziej rodzinne konotacje i na wsparcie rodziny mozna liczyc....
OdpowiedzUsuńNie lubie miętowego koloru, ale bardzo, bardzo podoba mi si twoje polaczenie z jeansem
Lubie pomarañczowy, ale ten tu za intensywny dla mnie...
Ach i zapomnialam jeszcze 2 lata w Koszalinie mieszkalam ;)
UsuńI 9 miesiecy w Dahab w Egipcie...
UsuńBo polecialam po linii studia i praca ;);)
UsuńA byc moze za chwilè we Francji bede ;)
Widzę, że historia Twa długa i kręta. Niepokorny duch z Ciebie. Ja też po drodze parę miejsc zaliczyłam, zanim osiadłam na stałe. Niestety, stety za granicą nie mieszkałam:)
UsuńAniu nie wiedziałam że w Katowicach się urodziłas :) to miło :)
UsuńLadnie Ci w blekicie :).
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńOd urodzenia w tym samym mieście .Już nie wiem sama czy to nudne czy zbawienne .
OdpowiedzUsuńJa tak tutaj się wzruszam, ale za chiny mieszkać na stałe bym przy rodzicach nie chciała, o co to to nie:)
UsuńIle postów mi Twoich gdzieś uciekło! Idziesz jak burza, nie nadążam :D
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz... Ale ja mam na odwrót, nie lubię miejsca w którym mieszkałam przed tym obecnym. Bardziej ciepłe wspomnienia i uczucia łączą mnie z miastem, w którym dorastałam, mieszkałam do 19ki. A tu gdzie teraz mieszkam od 10ciu lat, z mężem i synem, poczułam się jak u siebie. Chociaż nikogo prawie wokół nie znałam, to szybko się wkręciłam - bo jestem na pozór otwartą gadułą, która łatwo nawiązuje kontakt. Na pozór :)
O ciuchach - kapitalnie Ci w tych błękitach! No chyba, że to jakiśs odcień inny, ale tak mi na moim monitorze widać, jaby to coś od błękitów było... No i buty - rewelacja! Szkoda, że nie widać całych(chyba że już pokazywałaś, a ja przegapiłam?) :) :)
To tak jak ja, mistrzyni pozorów:)
UsuńTe kolorki to bliżej mięty:)
Buty chyba już były, ale to nie przez to ich nie pokazuję w okazałości:) To fotograf tak zgrabnie ujął:)
a ja od 10 lat mieszkam w wiedniu i czuje sie tu jak w domu i nie wyobrazam sobie mieszkac gdzies indziej. w rodzinnym zabrzu jestem co jakis czas al to z sentymentem chodze po ulicach i starych sklepach. moje serducho jest jednak tugdzie teraz jestem :)
OdpowiedzUsuńMi moje sentymenty też szybko mijają. Dziś już zapomniałam:) I powiem Ci cieszę się mimo wszystko, że w domku rodzinnym jestem tylko gościem:)
UsuńOj, ja to mam sporo przeprowadzek za sobą. Teraz od 12 lat mieszkam w Gliwicach i dobrze mi tu. Nie chcę już przeprowadzek.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pierwsza propozycja jednak uważam, że zdecydowanie lepiej wyglądałabyś w spodniach jeansowych. Masz genialna figurę i wole cię w spodniach. Tak jak w pomarańczowym sweterku.Super !!!
Pozdrawiam cieplutko :):):)
Dziękuję, też wolę spodnie:)
Usuńśliczne, już wiosenne kolorki :)
OdpowiedzUsuńtaa, czuje wiosnę...
UsuńJa w swoim życiu przeżyłam jedną przeprowadzkę ale za to porządną bo z północy Pl do Dublina :) i jak jestem tu tęsknie do Pl a jak jestem w PL to do Dublina i tak w kółko. Jednak coraz częściej łapię się na tym, że wracając z kraju cieszę się, że jestem w domu :))) ach miało być o Tobie, kolorowa byłaś u mamy :) najbardziej podoba mi się ten pomarańczowy sweterek :)))
OdpowiedzUsuńCzemu o mnie? Wcale nie, wolę jak o sobie piszecie, mogę Was poznać:) Noo, Twoja przeprowadzka faktycznie konkretna:)
UsuńW Biedronce takie fajnie kurtki można znaleźć? Ale jaja ;)
OdpowiedzUsuńNawet jeszcze fajniejsze. Moją ulubioną jest długa granatowa z kapturem obszytym futerkiem, całą zimę w niej przechodziłam, a kupiłam podczas biedronkowej wyprzedaży za całe 5 dych:)
UsuńPodoba mi się ten zestaw z miętą. Bardzo.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńMnie prawdopodobnie też czeka przeprowadzka :) ale zobaczymy. Wyglądasz w tej mecie ślicznie :)
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzki nie są złe, bo to najczęściej zmiana na lepsze:)
UsuńDzięki:)
Dzięki:)
OdpowiedzUsuńJa też jestem powsinoga, ledwo skończyłam lat osiemnaście a zaczęłam wędrować po miastach południowej Polski, średnio co dwa lata zmieniając miejsce zamieszkania, nawet z moim obecnym mężem mieszkamy już w czwartym miejscu- tym razem mam nadzieję docelowym. Chociaż kto wie, bo przeszłam kryzys zaściankowści i uciekać stąd chciałam, nosi mnie czasem, takie samo rozdarcie- niby tu mieszkam, a jakby nie stąd. Może kiedyś znajdę swoje miejsce :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ta całośc podoba :)
ps. dziękuję za odwiedziny i miłe słowa :)
pozdrawiam
nie ma za co, piszę od serca:) Kryzys zaściankowości - pięknie powiedziane, mam to samo, ale wciąż udaję przed sobą, że skoro ja nie znam, to i mnie nie znają:)
UsuńJa mam to szczęście, że choć poszłam na swoje, mieszkam wciaz w tym samym mieście. Zaznałam emigracji i wtedy bardzo doceniłam to swoje miasteczko.
OdpowiedzUsuńW tych błękitach fajna byłaś.
A fotografa pochwal, dobrze mu poszło;-)
Tak, w takich momentach docenia się to, co wcześniej nas drażniło:) Fotograf pochwalony:) Muszę go chwalić, żeby chciał mi jeszcze robić foty:)
Usuń