Oczywiście zaliczyłam gry, ćwiczenia, spacer, a teraz kino domowe, czyli po raz setny Madagaskar:) Strój mój dzisiejszy zatem wygodny dla wygibasów przedkinektowych jest, wystarczy, że buty zrzucę:) W całości z sh pochodzi:)
Pochwalę się zatem ciastem, które sama (prawie) wymyśliłam. Mam w zamrażarce zapas truskawek z własnego ogródka i ciężko myślałam jak tu zacząć je w końcu wykorzystywać, bo niedługo świeże będą. Pomysły to ja wcześniej miałam, ale raczej na desery zdecydowanie kaloryczne, czego unikać się staram. Więc placuszek mój zupełnie bez pieczenia jest, co dla mnie jest najważniejsze, bo w pieczeniu to ja się dopiero kształcę. Małżonek mój najmilszy stwierdził, że w końcu dojrzewam, że za pieczenie się biorę. Podeszwę (jak zwykłam nazywać spód ciasta) z herbatników wielozbożowych zrobiłam, na nią masa truskawkowa i tu już wspomogłam się przepisem na takową - 1kg truskawek zagotować w 3/4 szklanki wody, zmiksować dodać dwie galaretki truskawkowe i dwa budynie śmietankowe wcześniej rozbełtane w 3/4 szklanki wody, wszystko zagotować i przestudzić, następnie na herbatniczki wylać. Śmietany nie miałam, cóż nie używam, za to jogurtów ci u mnie dostatek, więc na masę truskawkową wyłożyłam Fanatazje, posypałam orzechami różnymi, pokruszonymi herbatnikami, które zostały i kuleczkami/gwiazdkami/płatkami czekoladowymi, które do Fantazji dołączone były. Niebo w gębie wyszło:) Ach i sorbet truskawkowy zrobiłam, dlaczego ja wcześniej na ten pomysł nie wpadłam to nie wiem, bo przecież to sama rozkosz dla podniebienia:)